Translate

środa, 11 września 2013

Węgierskiej rapsodii ciąg dalszy

Coś zimnawo ostatnimi dniami, chyba nawet się trochę przeziębiłam. Jednak to nie przeszkadzało mi pójść do Piva na piwo. Erasmus Student Nework znów organizowało jakiś international spęd, więc nie można się nie pojawić. No, chyba że się jest Stalkerem*.
Na piwie, jak to na piwie. Co zaskakujące, było piwo. Ponadto ja i koleżanka z mieszkania, OIa, zamówiłyśmy sobie po kieliszku palinki. Smakiem i mocą przypomina to coś w rodzaju domowych samogonów. Mocne, ale dobre. Myślę, że warto było spróbować, bo nigdy wcześniej nie miałam okazji pić czegoś takiego.
Ponadto miło było spotkać niektóre osoby, z którymi po orienation weeku nie mam za bardzo styczności. Właściwie teraz będziemy miały do czynienia głównie z polskim i czeskim piekiełkiem. Zwłaszcza, że większość grupy geografów to Czesi. Jest też  troje Niemiaszków, więc nie zginiemy.;D

*Stalker - tajemniczy okularnik w czerwonej bluzie, który zagaduje obcych ludzi mówiących między sobą w ojczystych językach, żeby zaszpanować, że dany język kojarzy. A nauczył się go... z książki. ;D;D

Wczoraj, jak szłyśmy odebrać jakąś kartę wstępu do biblioteki, natknęłyśmy się z Agnieszką na naszego koordynatora. Jakoś nie bardzo miałyśmy ochotę na meeting, wręcz miałam nadzieję, że nas nie skojarzy, a tu lipa.;P Chyba jednak on się nieco bardziej ucieszył na spotkanie, ale i nam udało się wykrzesać nieco radości.:D Oczywiście, konkretów się nie dowiedziałyśmy, ale wiemy jedno, że dwa przedmioty geologiczne jednak nam otworzą. Oczywiście, same mamy sobie iść załatwiać to do Mobility Centre, ale obiecał, że napisze nam maila z instrukcjami. Wierzyłam mu, ale Aga nie. I miała rację.;/
Napisał nam tylko nazwę kursu i zadowolony. A ile punktów ECTS? Kiedy będą zajęcia? Kto je będzie prowadził? Kody kursów? Nie ogarnął! ;P Inna sprawa, że to właśnie on ma załatwić, a nie studentki. No, to się zdziwi chłopak.:D

Zajęć jako takich dziś jeszcze nie miałam. Jedynie kolejne zajęcia z języka węgierskiego.

Renata vagyok, lengyel vagyok. És te?:D

Ja tam się cieszę, bo i tak jestem do przodu. W wakacje nauczyłam się liczyć od 0 do 10, bo na więcej nie starczyło mi czasu, ani motywacji.:P Na koniec macie fragment przeuroczej kamieniczki (zresztą, mnóstwo tu jest takich!) obok gmachu głównego Szegedi Tudományegyetem (Uniwersytetu w Segedynie) i widok na miasto z mostu Belwarosziego.:P 
Dzisiaj przez chwilę wbiłam na cmentarz, chyba na dniach zrobię o tym jakąś większą relację.;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz