Translate

poniedziałek, 14 października 2013

Gyula

Rano byłam ciekawa, jak tam nasi prowadzący po wczorajszym wieczorze. Zwłaszcza ten starszy, bo chyba zwłaszcza on dobrze się bawił. O dziwo, wyglądali ok.:D No, to chyba oznacza, że na Węgrzech też są dobrzy zawodnicy. :P

Przed 9. wyruszyliśmy do miasta Gyula (nawiasem wspomnę, że prowadzący te zajęcia ma również takie imię ;P). Najpierw w okolicy centrum, na wyremontowanym ze środków unijnych, posłuchaliśmy sobie trochę o historii rozwoju miasta. Miasteczko jest naprawdę ładne, a skwerek z fontanną i stacją meteorologiczną (to coś na tym czymś lustrzanym) prezentuje się naprawdę nieźle. 
Na chodniku ułożona jest mozaika, którą lepiej widać w odbiciu niż gdy się patrzy na nią samą.
Mozaika przedstawia postacie biblijne z obrazu Albrechta Dürera.
Zaczęli remont centrum od... zrobienia ronda. Później zaczęto myśleć o modernizacji miasta, które dziś wygląda świetnie.
W mieście jest kościół wotywny, zbudowany przez ocalałych mieszkańców po zarazie, która dręczyła miasto w XVIII w.
Można tu też znaleźć kościół prawosławny (obecnie w remoncie), który należy do mniejszości rumuńskiej (nie romskiej! chociaż i Romów tutaj nie brakuje), która w Gyuli ma swoje przedszkola, szkoły, etc. Mniejszość rumuńska na Węgrzech to ok. 200.000 osób (dla porównania mniejszość węgierska w Rumunii to ponad 1,3 mln osób, a kiedyś było to >2 mln).
Najciekawszym miejscem w mieście chyba jednak jest zamek z XIII w. Jako że ciągle jesteśmy na Wielkiej Równinie Węgierskiej i ciężko tu o kamienie, więc zamek jest z cegieł. Położony jest przy rzecze, ale jest na wzniesieniu. Jak to usłyszeliśmy, wybuchnęliśmy śmiechem. Mowa o wzniesieniu mającym 2 m. Szał!
Zamek jest jednak bezbłędny, wewnątrz urządzone sale tematyczne, jakieś wystawy, etc. Największe wrażenie jednak na wszystkich robiła sala tortur. Hm, a mnie się chyba najbardziej podobało na wystawie broni. Co kto lubi.:P

Mają tutaj również bardzo popularne łaźnie z wodami termalnymi (w sumie one są dość powszechne na całych Węgrzech, ale jakieś większe łaźnie są tylko w miastach), co również przyciąga tutaj turystów.
To jest zegar. :P
Z ciekawostek mogę dodać, że z tego miasta pochodzi rodzina Albrechta Dürera, (Czesi i ta Francuzka, która jest z bibliotekoznawstwa, nie wiedzieli kim on był!). Jego ojciec wyemigrował do Norymbergi i tam się osiedlił.
Niedaleko Gyuli, z połączenia rzeki Biały Keresz (który przepływa przez miasto) i Czarny Keresz powstaje Keresz właściwy (węg. Körös), jeden z ważniejszych dopływów Cisy (lewostronny).
Po południu wsiedliśmy w autobus i ruszyliśmy dalej... :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz