W piątek wyjechałyśmy z Segedynu dość wcześnie. Jazda autobusem nie zachwycała. Teren płaski jak stół, czyli bez szału.
Wybaczcie jakość zdjęć, ale robione pralkofonem z autobusu. |
Ciekawie zaczęło się robić dopiero w Peczu, gdzie miałyśmy przesiadkę. Zamiast siedzieć na dworcu, jak większość naszych towarzyszy, skoczyłyśmy chwilę na miasto. O Peczu napiszę więcej przy innej okazji, bo spędziliśmy tam jeszcze parę godzin w drodze powrotnej i jest tam co oglądać.
Celem naszej podróży była mała miejscowość Orfű, która jest popularną miejscowością wypoczynkową, położona w pofałdowanym terenie (Góry Mecsek), ale trochę im nie dowierzam) z jeziorkami i dużą ilością lasów. Po przyjeździe zakwaterowaliśmy się w domku należącym do lokalnych grotołazów. Już na sam widok dymu unoszącego się z komina wiedzieliśmy, że będzie nam tam ciepło.:D I tak też było, bo nocą temperatury spadały poniżej zera, a na zdjęciu widać poranny szron na trawie.
Następnie wyszliśmy w teren i zdobyliśmy najwyższe wzniesienie w okolicy, Jakab-hegy. Po drodze kręciliśmy się wśród jakichś ruin, a następnie poszliśmy na punkt widokowy. Mieliśmy po drodze do czynienia z permskim czerwonym spągowcem, triasowymi wapieniami i najprawdopodobniej kredowymi piaskowcami. Miodzio.:D
Wieczorem mieliśmy ognisko, czyli prawie jak na terenówkach z geologii. :)Następny dzień był w sumie ciekawszy, ale nie mam fotek. Jak zdobędę, to się pochwalę, co się działo. O!
Fajne zdjęcia, mieliście super pogodę :) jak dla mnie, zajęcia na dworze są zawsze lepsze, niż te w budynkach, no ale wiesz, co ja studiuję i dlaczego Wam tego zazdroszczę ;P U nas przynajmniej też zrobiła się w końcu ładna pogoda. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPogoda była świetna, choć trochę zimnawo na dworze, szczególnie w nocy.:P Niemniej jednak terenówki to zawsze świetna sprawa. Jutro jadę na kolejne. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D