Translate

czwartek, 17 października 2013

Szare życie

I znów zaczęło się szare życie. Na dworze pada deszcz (nawet nie tyle pada, co leje), po pięknej pogodzie z weekendu zostało niewiele. Uczyć się trzeba, chociaż człowiek wcale nie ma ochoty. Babka z węgierskiego znów nas straszy sprawdzianem wiedzy z węgierskich słówek. Wykłady z dziadziem sprawiają, że prawie tam śpię. Utopiłam się w pdf-ach (pozdro dla rzek Cisy i Drawy), które są właściwie o niczym... ale mimo wszystko cieszę się życiem.:D Wiem, że prawie nic nie zrobiłam, ale na pewno zdążę. Chociaż nie wiem, kiedy. :P

Zresztą, trzeba pomyśleć powoli o pakowaniu bagaży i coś ogarnąć, bo w piątek czeka nas kolejna podróż życia.

A wieczorem klubiszcz, będzie wieczór niemiecko-austriacki. Pewnie jakiegoś bratwursta zarzucą i cieszcie się. :P

Oto i basen karpacki. Macie tu te wszystkie paskudne rzeki, które tak tak wrednie potrafią wylać. Właściwie to powodzie mamy i u nas, ale taki stan, że woda utrzymuje się przez nawet kilka miesięcy, to już wg mnie rzecz straszna. No cóż, tu jest tak płasko, że woda naprawdę nie za bardzo ma jak "schodzić". (Obrazek za: Wilhelm, Zoltán 2011)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz