Translate

poniedziałek, 14 października 2013

Orfű - pomiary i inne bajery

To już trzeci wpisik powiadamiający o tym, co robiliśmy na tych terenóweczkach. I ciągle będzie za mało. :P
 Pierwsza rzecz, to zapoznanie się ze sprzętem geodezyjnym. Tak, tak, niestety i nas to spotkało. Na szczęście to spotkanie nie było aż tak straszne, jak się nam wcześniej wydawało. O ile same pomiary robi się dość łatwo, bardziej boję się ich obróbki, gdyż nigdy nie miałam z tym do czynienia(nie znam oprogramowania, więc trochę lipa). No, ale w końcu erazmusiki przyjechały się tu uczyć.:P Tak więc po raz pierwszy w życiu używałam niwelatora, a także przypomniałam sobie pomiary tachimetrem. Ponadto pokazano nam urządzenia bazujące na basie GPS lub GLONASS (oczywiście, te są najbardziej dokładne, czułe i drogie, działają z częściowym połączeniem z telefonem komórkowym, więc tylko je pokazano, mierzyć nimi nie mierzyliśmy).
Rano zaprezentowano nam wyżej wymienione przyrządy, a następnie podzielono nas na 2 grupy. Jedna z grup mierzyła różne obiekty przy naszej chacjendzie tachimetrami, a reszta poszła eksplorować jaskinię. Aga na jaskinię się nie skusiła. Tak się złożyło, że zaczęłam od pomiarów. W sumie wolałam na początku odbębnić obowiązki, żeby następnie móc przystąpić do rozrywki. Kiedyś byłam już w podobnej jaskini, gdzie zamiast chodzić, człowiek się czołga i przeciska, więc wiedziałam, że będzie fun. I był.:D W środku, w jaskini, było ok. Jak ktoś miał nieszczelny kombinezon, to miał problem. Miałam przejąć jeden z nich po koleżance, ale jej kombinezon był nieszczelny. Na szczęście, mieli o jeden kombinezon na stanie więcej, tak więc wzięłam od kumpla. Był trochę za duży, ale przynajmniej nie wróciłam ubłocona.
W jaskini, jak to w jaskini. Zjawiska krasowe. Bardzo ładne stalaktyky, których było naprawdę sporo. Stalagmit, taki bardziej sensowny, był tylko jeden. Ponadto ładnie widoczne były różne spękania, przewarstwienia iłów z wapnieniami (te pierwsze się nie rozpuszczają za bardzo, tylko ładnie separują. Jednak jak już się rozpuszczą, to robią okrutne błoto). Kilka sporych komór w środku, że można było się nareszcie wyprostować. Przejścia były wewnątrz wąskie, że często tylko czołganie wchodziło w grę. Dla mnie to nie problem, mnie się bardzo podobało. :D Żeby nie było tak kolorowo, jako gratisy dostałam w cholerę siniaków, które jeszcze długo będą "ozdabiać" moje kończyny i plecy. :P

Po powrocie z jaskini miałam nadzieję, że to już koniec "rozrywki" na ten dzień, ale jeszcze szliśmy w teren z niwelatorami. Poszli z nami doktoranci z tutejszej geografii. Mieli tylko dać sprzęt, wytłumaczyć co i jak, ale niektórzy z nich zostali. Nam ziomeczek nawet potem nawet zrobił całe to zadanie, które było do przeliczenia po mierzeniu. W to mi graj.:D


Wieczorem zapodawali nam jadło. Pierwszego wieczoru, przy ognisku, raczyliśmy się szalonnasütés. Jest to po prostu kawałek jakiegoś boczku, czy innego tłustego mięsiwka, nabitego na patyk, do tego dla smaku cebula. Następnie opiekaliśmy to przy ogniu. Przyznaję, smaczne było.;P

Następnego dnia zrobili nam tradycyjną zupę, bográcsos. Ziemniory, cebula, jakieś mięsiwo (jakaś kiełba, coś lepszego niż parówki, na szczęście), trochę papryki (opcjonalnie, bo ta ich zielona papryka jest naprawdę ostra).
Niedzielny poranek upłynął szybko i dość intensywnie. Dostaliśmy GPS + dołączone na kartce współrzędne punktów + w każdym punkcie było jakieś zadanie do wykonania. Czasami trzeba było zapisać jakąś liczbę, która była wpisana na węgierskojęzycznych tablicach (na szczęście ta liczba była jakąś wartością, po której występowała zawsze jednostka ;)), spisać nr telefonu, zrobić zdjęcia jakiegoś obiektu, albo... na polance przebiegnąć swoje imię czy tam inicjały (oczywiście z GPS-em, żeby ślad pozostał). :P Wypuszczali nas w dwuosobowych grupach co 10 minut, my wyszłyśmy chyba jako czwarte na 6 grup. Grupę przed nami wyprzedziłyśmy już po pierwszym stanowisku, a potem w połowie, dziwnym trafem wszystkie grupy się połączyły i szliśmy już razem. :P Potem już tylko pakowanie się, oczekiwanie na przystanku i jazda do Peczu. Ale o tym już wiecie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz