Translate

piątek, 24 stycznia 2014

Szmery bajery

Trochę dawno tu nie zaglądałam, trochę długo nie pisałam. Aczkolwiek działo się trochę i trochę więcej.
Najbardziej cieszy mnie to, że skończyłam Project Work o rzece Dravie i Applied Hydrography o rzece Cisie. Co prawda, myślałam, że będą konieczne poprawki, ale jednak wpadło 5.:D Tak dobrej średniej nie miałam chyba nigdy w życiu (no, dobra. Może w czasach wesołej gimbazy).

No a tak, to krótki przegląd wydarzeń z jakichś dwóch tygodni:
- gotowanie chili con carne - tu uprzedzam niektóre złośliwe komentarze, to nie jest danie żydowskie! :P Wbili koledzy z Niemiec (Michael i Robin) poza tym wesoła gromadka z Dobó utca 38. Jedno mogę napisać - było naprawdę smaczne!
W sumie tak kiedyś (chyba w listopadzie) sobie rozmawiałam z Michaelem, że kiedyś trzeba zrobić małe gotowanie. Trochę czasu zajęło, zanim plan wszedł w życie, ale udało się! :D

- impreza na domówce, urodziny Suleymana, właściwie zaraz po chili con carne, w znanej nam miejscówce, było zacnie. :D

- usunęliśmy "złotą kolekcję butelek", sprzedaliśmy je w takich zabawnych automatach, odzyskane monety przeznaczyliśmy na zakup środków czystości u nas na chacie. Tak więc już żadnej butelki na korytarzu nie uświadczymy. Aż smutno było sprzedawać taką ilość szkła, tak ładnie wyglądało...
Zdjęcie tej "złotej kolekcji" - dla przypomnienia. ;)
Jeśli ktoś kiedyś odwiedził mnie i moje współlokatorki w akademiku, wie, co miałam na myśli. Tam miałam butelki po piwie, tu są po winie. :D

- wizyta w muzeum - czuję, że należy jej się więcej niż 2 zdania, więc jak będę miała czas, napiszę jeszcze na ten temat. Mieli nawet skromną wystawę minerałów, tak więc jestem zadowolona. :D
- przybycie na miejsce złączenia się 2 rzek - Cisy i Maruszy. Po drodze widziałam domek, gdzie we wrześniu było Erasmus House Party. Milion wspomnień z tego zacnego miejsca ... Haha!
- mecz hokeja (Subotica vs. Szeged 7:8, gdzie Szeged wygrał w karniakach) + darmowe grzane winko. Cudnie! Poszliśmy prawie wszyscy z naszej chaty (oprócz Wioli, bo chorowała i Agnieszki, bo jest w Polsce). A wieczorkiem małe wyjście na pubiki, oczywiście, dziwne by było, gdybyśmy innych erazmusików nie spotkali. :P
- reaktywowanie wieczornych wyjść na basen. Trzeba się wreszcie ogarnąć. :) Tym razem bez Agnieszki, która dzielnie walczy z badaniami do swojej magisterki, ale Betka i Lubo, moi współlokatorzy, towarzyszą mi w tych wycieczkach.

- kolejna house erasmus party (w stylu lat '70, '80 i '90), z tej przynajmniej mam zdjęcia. Duuużo zdjęć. Jak to Betka powiedziała, że zrobiła na tej imprezie 80 zdjęć, a ja jestem na jakichś 70. Super. :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz