Translate

piątek, 17 stycznia 2014

Chyba ferie

Tak marudziłam, że pracy nie napisałam. A wystarczyło kilka dni i napisały się obie. Co prawda, nie same i trochę w bibliotece czy geograficznej salce komputerowej sobie posiedziałam, ale... skończyłam! Zamiast marudzić, mogłam od razu wziąć się do pisania. No, właśnie wysłałam mailika z esejkami, a teraz tylko czekać na odpowiedź i na listę koniecznych poprawek do zrobienia. Bo pewnie takowe będą. ;P

Jutro (dzisiaj) idę z Olą i Wiolą do tego dużego muzeum w Szeged, bo jeszcze nie byłam (zdjęcie z września, ale w sumie teraz też jest tu słonecznie).
A i w planach mam hydrologiczną wycieczkę, a może nawet dwie. Pierwsza, na którą MUSZĘ sobie pójść, to miejsce, gdzie Cisa i Marosz się łączą. Podobno jest bardzo ładnie widoczny kontrast, tzn. kolory zawiesin niesionych przez rzeki. Drugą miejscówką, na którą MOŻE się wybiorę, jest najniżej położony punkt na Węgrzech. Też niedaleko Szeged i, oczywiście, także związany z rzeką (także z Cisą). 

Co prawda, styczeń, ale słoneczko pięknie tu świeci i całkiem ciepło jest. W nocy temperatura schodzi poniżej 0 st. C, ale w ciągu dnia jest naprawdę dobra pogoda. Żeby tylko się nie zepsuła i żebym się mogła na te moje wycieczki wybrać. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz