Translate

wtorek, 12 listopada 2013

Goście, goście

Jeszcze na początku miesiąca przeżywałam, że nikt mnie nie lubi i nikt nie chce mnie odwiedzić, aż dostałam enigmatyczną zapowiedź nadchodzącego Armageddonu. A napisała do mnie... Młoda! :D Młoda, czyli Joanna, to moja była współlokatorka z XX-latki, gdzie pomieszkiwałam przez jakiś czas, razem z naszym wspólnym znajomkiem, Grzegorzem. 
Zanim przyszłam po nich na dworzec (bo ich pociąg przyjechał na Keleti, a mój przyjeżdża na Nyugati) zdążyli się zagubić w okolicy. Na szczęście, jednak po pół godzinie się odnaleźli. :)

Ruszyliśmy trochę od zadka strony, bo zobaczyliśmy najpierw jakiś ich stadion, a po drodze minęliśmy budynek Muzeum Geologicznego (coś czuję, że kiedyś się tam wybiorę, hehe).
Po drodze do Parku Miejskiego i Placu Bohaterów minęliśmy jeszcze kilka konsulatów.

Następnie, po raz pierwszy, udało mi się dotrzeć do Placu Bohaterów. Ostatnio, kiedy byłam w Budapeszcie (końcówka października, kiedy to związane to było z moją chwilową wizytą w Polsce), nie udało mi się. A to czemu? A to dlatego, że 23.10 mieli święto narodowe (związane z rewolucją 1956, tam się udawał jakiś marsz, więc miałam peszka). Opowiedziałam Asi i Grześkowi co wiedziałam, a nie wiedziałam zbyt wiele, więc mam nadzieję, że jednak się zainteresują Węgrami i poczytają trochę.:)

Następnie spokojnie ruszyliśmy dalej, oglądać miasto. 

Następnego dnia spędziliśmy cały dzień w Szeged. Zapuściliśmy się we wschodnie rubieże. Asia pokazała na mapie kanały Cisy, więc wzięłam to jako sugestię wycieczki. No i poszliśmy. Wyglądało tam ładnie, chociaż wydaje mi się, że jak ma się w mieście jeden dzień, to trochę szkoda było na to czasu. No, ale Asia miała spacerek i się przewietrzyła. :P
W mieście był też teraz Festiwal Świni (tak, świni. Była już nawet rozkmina, co jest gorsze - Festiwal Zupy Rybnej czy Festiwal Świni). Tym razem kramiki i scenę rozstawili na Placu Széchenyiego.
 Mimo że był to Festiwal Świni, to raczej świniaki nie były głównymi gwiazdami tego wydarzenia. Chociaż pokazali zagrodę ze świniakami. Zdjęcia nie zrobiłam, bo mi się nie chciało, ale te zwierzaki wyglądały tak jak na zdjęciu ("pożyczone" ze stronki  http://wegierskie.com/puszta.htm). Nazywają je mangalica.
Niestety, każdy weekend się kiedyś kończy i moi mili goście opuścili mnie już w poniedziałkowy poranek, ale cieszę się, że wpadli do mnie. Zapraszam znów! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz