Z Szeged wybrałam się tam pociągiem. Oczywiście, nad Balaton tylko z dworca Déli, chyba jednego z najbardziej obskurnych, ale, uwaga!, w remoncie. :)
Było odrobinę śniegu, ale to jeszcze nie była prawdziwa zima. :P |
Wszędzie kaczki. A jak nie kaczki, to inne ptaszyska. |
Obiekty w miejskim lesie. |
Ośrodek dla chorych na serce, aktualnie w remoncie. |
W okolicy jest też trochę wzgórz (m.in. Stare Wzgórze - Öreghegy) z wieżą, z której jest świetny punkt widokowy na miejscowości u podnóża, na jezioro, jak również na inne wzgórza w okolicy, a także na coś, co zobaczyłam następnego dnia, czyli półwysep Tihany (wym. Tihań), ale o tym zaraz.
W mieście, oczywiście, pomnik św. Stefana (Istvána), pierwszego oficjalnego władcy, który przyjął katolicyzm, 34 lata po Polsce, czyli w 1000 r.
Isztwan i ja. :D |
Kościół w centrum miasta. |
Jeden z kościołów nad brzegiem jeziora. |
Zdjęcie to robił pralkofon. |
http://en.wikipedia.org/wiki/Balatonf%C3%BCred |
W miejscowości tej znajduje się również rezerwat przyrodniczy i podobno są skałki bazaltowe (tak, tak, działalność wulkaniczna), ale nie wiedziałam gdzie dokładnie, toteż nie poszłam. :<
Widok na opactwo z brzegu jeziora, obok przystani. |
Dobranoc! :D |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz